Lista aktualności Lista aktualności

O ratunku od zagłady w zagrodach leśniczówek

24 marca przypada Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Holocaust (shoah) to historia wciąż żywa w sercach tych osób, które go przetrwały. Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów to czas, kiedy wyrażamy głęboki szacunek wszystkim bohaterom, którzy narażali swoje życie, aby uratować dorosłych Żydów oraz ich dzieci przed zagładą. Za pomoc Żydom w tym okresie, groziła śmierć nie tylko osobie pomagającej, ale i jego rodzinie. Wśród Polaków, którzy nie wahali się udzielić pomocy i ukrywać osoby żydowskiego pochodzenia było wielu leśników z południa Podkarpacia i Kresów Wschodnich. Ukrywani w zagrodach leśniczówek, doczekali wycofania się i odejścia Niemców i przejścia na zachód wojennego frontu walk.

Na Podkarpaciu powszechnie pamiętane są tragiczne losy małżeństwa leśniczego Stanisława Kurpiela (1893-1944) i Franciszki (1897-1944), pochodzących z Krasiczyna (dziś Nadleśnictwo Krasiczyn). Niedługo po ślubie pojechali w 1923 r. za pracą do Francji. Po powrocie (1931) zamieszkali z matką w małym domku przy krasiczyńskim rynku. O stałą pracę było ciężko, Stanisławowi nadarzała się jedynie praca dorywcza. Kiedy doszło do włamania do zamkowej kaplicy i ograbienia magnackich grobowców, posądzenie o ten czyn spadł na Stanisława i w konsekwencji został uwięziony. Niedługo wyszło na jaw, że włamania dokonał kto inny i Stanisław odzyskał wolność. Aby wynagrodzić mu krzywdy za niesłuszne posądzenie, właściciel krasiczyńskich dóbr książę Leon Sapieha z Hołubli dał mu pracę w charakterze leśniczego w swoim majątku w Korytnikach po lewej stronie Sanu. Dzięki przeprowadzce rodzina leśniczego w lutym 1940 r. nie została wywieziona w głąb ZSRS. Kiedy w 1943 r. nastał głód, S. Kurpiel z dobrego serca rozdawał ludziom jęczmień z zapasów książęcych. Dowiedziawszy o tym, książę L. Sapieha ukarał go, przenosząc na zarządcę do leżącego na odludziu folwarku „Leoncin” koło Tarnawiec. To tutaj S. Kurpiel z żoną ukrywali ponad 20 Żydów przeważnie uciekinierów z przemyskiego getta. 21 maja 1944 r. doszło do obławy i ujęcia Żydów, których rozstrzelano, choć dwom udało się uciec. Aresztowano całą rodzinę Kurpielów i małżeństwo Kochanowiczów, stałych pracowników folwarku. Po przeprowadzonym śledztwie wypuszczono dzieci Kurpielów i parę Kochanowiczów, natomiast samych Kurpielów, którzy winę wzięli na siebie, rozstrzelano z innymi więźniami 19 czerwca 1944 r. w forcie w Lipowicy. Pośmiertnie 9 lutego 2010 r. zostali odznaczeni przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżami Komandorskimi Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenia w 2018 r. odebrała córka Maria Tkaczyk. W 2013 r. zostali też uhonorowani przez jerozolimski Instytut Yad Vashem medalem i tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Wojenne losy Kurpielów dogłębnie badali i opisali m. in. miejscowy proboszcz ksiądz prałat Stanisław Bartmiński kanonik honorowy kapituły jarosławskiej i historyk IPN i UR prof. dr hab. Elżbieta Rączy.      

Innymi „ratującymi” byli gajowy Mieczysław Siwak (1910-1945) i jego żona Anna (1911-1989). Mieszkali na tzw. Bukowskich Górach koło Zmiennicy (dziś teren Nadleśnictwa Brzozów). Pracował w lasach majątku własności Zygmunta Ginwill-Piotrowskiego. Od sierpnia 1942 r. przez ich zagrodę gajówki przewinęło się 8 osób z rodziny Fischbein i Bremer, uciekinierów z getta w Rymanowie. Bohaterski czyn rodziny leśnika doceniono dopiero 22 kwietnia 2022 r., kiedy to podczas specjalnej uroczystości w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim przedstawiciel rodziny, wśród kilkunastu innych osób, odebrał przyznany pośmiertnie przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski. 

Znany jest wstrząsający przypadek synów gajowego Józefa Deca z gajówki w Hadlach Szklarskich (dziś Nadleśnictwo Kańczuga). Był zatrudniony w lasach majątku własności Antoniego Łastowieckiego. Józef i Maria Decowie wychowali swych czterech synów (Stanisław, Bronisław, Tadeusz, Władysław) w duchu dobroci i wrażliwości na ludzką krzywdę. W okresie Holocaustu synowie od lata 1942 r. zaangażowali się w niesienie pomocy i ratunku ukrywającym się miejscowym Żydom. Podczas listopadowego polowania wykryto kryjówkę w lesie i doniesiono Niemcom. Jedna ze złapanych Żydówek po ciężkim pobiciu ujawniła, od kogo otrzymywali żywność. Wskazała czterech braci Deców. Niemcy (gestapo i żandarmeria z Łańcuta) 4 grudnia 1942 r. najpierw w Pantalowicach rozstrzelali Władysława razem z innymi „winnymi” z tej wsi, a następnie już wieczorem przybyli do Hadli Szklarskich, gdzie na progu domu zabili pozostałych braci Stanisława, Tadeusza i Bronisława. Bracia Decowie zostali pośmiertnie uhonorowani 9 lutego 2010 r. przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenia odebrała w Rzeszowie Irena Filip, córka Władysława.

Słowa specjalnego uznania należą się rodzinom leśników z dawnych Kresów Południowo-Wschodnich. Ich postawę narażającą życie w czasach pogardy powinno się docenić wyjątkowo. Trzeba wiedzieć, że na terenach Małopolski Wschodniej, gdzie Polacy byli mniejszością, nawet przy mglistym podejrzeniu, dochodziło do tragicznych w skutkach denucjacji od wrogo nastawionych sąsiadów. Taki przypadek znany jest z miasteczka Borszczów (woj. tarnopolskie). Decyzję o udzieleniu schronienia kilkunastu osobom pochodzenia żydowskiego z Borszczowa, podjął miejscowy leśniczy Stanisław Lasota. Miał żonę Stanisławę i syna Jerzego i doskonale wiedział, że pomagając choćby jednemu Żydowi, ryzykuje życiem całej rodziny. Sumienie jednak nie pozwalało mu pozostawić człowieka w potrzebie. Wesprzeć państwa Lasotów zobowiązał się przyjaciel rodziny inny leśniczy Józef Zieliński i danemu słowu był wierny. Bez jego pomocy byłoby o wiele trudniej, bo osób do ukrywania i utrzymywania było sporo, m. in.: Maria Moszko z córkami: Martą, Klarą i Pepcią, siostra Marii Hańcia, Józef Zuśko z żoną Sarą i synami, a także Józef Mendel z żoną i trójka dzieci. Żydzi z solidarności leśników korzystali do 17 marca 1943 r., tj. do dnia, kiedy po donosie, Niemcy zorganizowali obławę wokół zabudowań Lasotów. Tego dnia niemieccy funkcjonariusze wymordowali całą rodzinę Lasotów oraz Józefa Zielińskiego. Ich martwe ciała wrzucili do domu, a budynek podpalili. Wszystkim ukrywanym Żydom udało się zbiec. Po wojnie nikt z „ocalonych” nie wystąpił o upamiętnienie i uhonorowanie bohaterskiej postawy leśników z Borszczowa. Słabo rozpoznana jest historia leśniczego Michała Borejzy (1880-1946) i jego gajowego Michała Żółtańskiego (1896-1988) ze Świrza w powiecie Przemyślany. Pracowali w lasach dóbr generała Roberta hr. Lamezana de Salins. W skrytości przed innymi wskazywali Żydom miejsca bezpiecznego ukrycia się w lesie oraz zaopatrywali ich w żywność i broń. Z kilku znanych mi straszliwych zdarzeń na Kresach, szczęśliwy finał miało niewiele przypadków, jak poznana przeze mnie historia leśniczego Jana Kuchty (1896-1960) i jego żony Józefy (1903-1988) ze wsi Łukowiec Żurowski (powiat Rohatyn) i ocalonych przez nich Żydów z rodziny Liberman i Prinz. Żydzi ci później wyjechali do Krakowa, a następnie do Izraela, natomiast leśniczy, po zmianie granic kraju musiał wyjechać z rodziną w 1945 r. na „Ziemie Odzyskane” (Lubin). Staraniem jednego z ocalonych wtedy chłopców Zwi Libermana (ur. 1927 r.) rodzina Kuchtów (rodzice i troje dzieci), uhonorowani zostali w 1998 r. przez jerozolimski Instytut Yad Vashem medalem z tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. 

O leśnikach spod Leska „ratujących” Żydów od zagłady można przeczytać w artykule p.t. „Tajemnice leśników” zamieszczonym w styczniowym numerze leskiego miesięcznika „Echa Bieszczadów”:  https://www.lesko.pl/assets/lesko/media/files/fbceb5aa-0fe1-48ce-872a-700cbec219ba/eb-01-23.pdf

 

Tekst:  Edward Orłowski